Zawód do odstrzału
Historycy techniki uwielbiają takie opowieści: był kowal – nie ma kowala, bo ludzie przestali masowo używać koni. Był metrampaż, nie ma metrampaża, bo życie idzie naprzód i trzeba było zwolnić miejsce dla specjalistów składu. Zawody potrafią bowiem wyginąć (zupełnie jak jakiś dinozaur), a im w świecie więcej technologii, tym prawdopodobieństwo śmierci konkretnej profesji większe. Nie dziwi więc, że za temat zabrał się sam Bernard Marr, autor, mówca (także w systemie YouTube), prezenter, ekspert big data; jeszcze mniej dziwne jest, iż teorie te przedrukował współpracujący na co dzień z Bernardem „Forbes”. W tej sposób powstała zbeletryzowana wersja specjalistycznej analizy odpowiadającej na fundamentalne pytanie: – jakich osiem zawodów może zniknąć z ziemskiego globu w dającej się przewidzieć przyszłości. Z winy – ma się rozumieć – nadchodzącej sztucznej inteligencji.
Po pierwsze – wyginą lekarze. Diagnostyka oddana w ręce komputera może tylko zyskać, bo któż lepiej przeanalizuje dane medyczne niż sztuczna inteligencja. Już dziś pracują (i to z dużymi sukcesami) systemy zastępujące anestezjologów, niczym jawi się pewna ręka chirurga w porównaniu z precyzją robota. Kiedy jednakowoż lekarze będą wymierać, w kraju nad Wisłą proces ten powinno się sztucznie powstrzymać, by zlikwidować kolejki do specjalistów. Kiedy medycy realni i wirtualni wezmą się wspólnie do roboty, załatwią problem raz – dwa. Drudzy na liście są pracownicy HR i to też dziwić nie powinno: w końcu znów (jak w przypadku diagnostów) mamy przed sobą dane do przeanalizowania. Grupa numer trzy to dziennikarze. Perspektywa wyginięcia szczególnie dotyczy tych, którzy przedstawiają raporty giełdowe, tworzą zbiorówki z wielu źródeł czy też redagują proste teksty. Skoro sztuczny tłumacz coraz lepiej radzi sobie z translacją dowolnego tekstu, może to ma jakiś sens. Zwłaszcza, że dziś do raportów i zbiorówek zatrudnia się najmłodszych adeptów żurnalistyki, którym wcale nie będzie żal, kiedy już wyginą.
Następni w kolejce są nauczyciele i tego też można się było spodziewać. Coraz częściej klasy szkolne nasycone są inteligentnymi tablicami czy systemami prezentacyjnymi na potężnych procesorach. Inteligencja sztuczna jest ponadto cierpliwa ponad ludzkie wyobrażenie, tolerancyjna, nikogo nie faworyzuje, jednym słowem – strzał w dziesiątkę. Numer pięć – architekci, którzy mają nader ludzką słabość do popełniania błędów. Maszyna (jeśli tylko ma do dyspozycji odpowiednio dużą bazę danych) znacznie szybciej połączy funkcjonalność z pięknem: zupełnie tak samo, jak trwające miesiącami eksperymenty w tunelu aerodynamicznym zastąpiono wymagającą zaledwie minut symulacją komputerową. Powstałe w takim procesie samoloty wcale nie są brzydsze ani mniej komfortowe. Szóstka – ubezpieczyciele (tym to się należało). Ponoć ubezpieczanie innych polega na prawidłowym rozpoznaniu ich potrzeb oraz dopasowaniu się do nich. Znów wracamy więc do syndromu bazy danych: sztuczna inteligencja lepiej zrozumie realne potrzeby.
Zawód siódmy – prawnicy. Zdaniem Marra istota pracy w zawodach prawniczych sprowadza się do dwóch elementów: analizy danych (to już przerobiliśmy) oraz symulacji mającej odpowiedzieć na pytanie: – jaki wyrok wyda sąd. Jeśli bowiem ma się dane: werdykt można przewidzieć. Od razu widać, że pan Bernard nigdy w polskim sądzie nie był, no ale – jeśli przyjmiemy za pewnik jego założenia – trudno odmówić mu racji. Ostatni na liście są ludzie zatrudnieni w sektorze finansowym. Skoro mamy już całkowicie sztuczną, wirtualną walutę, to po co komu żywi ludzie. Wilków z Wall Street już ma nie być i zapewne nikt po nich płakał nie będzie. Tak jak nikt nie płacze po tysiącach pań z okienek, które zostały wyparte przez mniej lub bardziej inteligentne bankomaty czy systemy obsługi konta on – line.
Jeżeli – szanowny Czytelniku – znalazłeś się na liście Marra – nie rozpaczaj. Nie takie proroctwa rozjeżdżały się w konfrontacji z rzeczywistością zmieniającą się szybciej niż wizje wizjonerów. Można sobie wyobrazić znacznie bardziej okrutną listę: spis zawodów, które zagrożone są nie przez sztuczną, ale przez prawdziwą inteligencję i tym miejscu dziennikarze powinni przestraszyć się naprawdę.