Dźwięczne słowo, niewdzięczne intencje.
Niezwykłą i nieoczekiwaną radość sprawia mi usłyszenie nieoczywistego słowa, podczas szarych rozmów codzienności. Jeśli wspomniany wyraz jest użyty adekwatnie do sytuacji i brzmi niekonwencjonalnie, ma szanse na stałe zadomowienie się w przestrzeni mózgowej. Ostatnio taki dziki lokator pojawił się u mnie z zaskoczenia, niczym dźwięk dzwonków na klatce schodowej zwiastujących kolędę. Podczas zwykłej rozmowy z przyjacielem, tenże określił pewną osobę hochsztaplerem. Ten nagły przejaw kolorytu języka mnie oczarował. Słyszałem już kiedyś to określenie, ale wybrzmiewa w moim otoczeniu rzadko, zaokrąglając do nigdy. Kompletnie wyzbyłem się świadomości o jego istnieniu. Niezwykłe słowo. W jakiś dziwny, przebiegły sposób, same jego brzmienie wskazuje negatywne konotacje. Gdzieś pomiędzy „ch” a „sz” zdaje się szeptać o oszustwie. Sam wyraz brzmi w dziwny sposób zabawnie i zapada w pamięć. Może to przez fakt zapożyczenia z języka niemieckiego, który ma szczególną zdolność do tworzenia długich wyrazów-zrostów, które wywołują mimowolny uśmiech w przestrzeni języka polskiego. „Hochsztapler” swoim wdziękiem kusi i sprawia, że bezmyślnie zapraszasz go do domu. Kiedy już współżyjecie razem podstępnie wykorzystuje cię dla własnych celów. Bo jak inaczej opisać fakt, że po poznaniu tego słowa wszędzie widzę hochsztaplerów?
Kiedy poznasz bliżej „hochsztaplera” i masz odrobinę krytycznego myślenia, zaczniesz badać w czym tkwi podstęp. Natrafisz wtedy na etymologię samego wyrazu i dokładne znaczenie. Chodzi o to, że podejrzewanie samego oszustwa nie jest wystarczające. Warto wiedzieć w jaki sposób ktoś lub coś tobą manipuluje. Słowo powstało w wyniku zrostu wyrazów „hoch” – wysoki oraz „stepeln” – układać w stosy, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza kogoś, kto układa wysoko. W metaforycznym sensie, który został przyjęty do języka, oznacza człowieka, który piętrzy kłamstwa, potem staje na wybudowanej z nich wieży i wmawia ci, że jest jej panem. Krótko mówiąc hochsztapler dodaje sobie zasług lub kłamie odnośnie swoich kwalifikacji, tożsamości, dla osiągnięcia korzyści materialnych i społecznych, czy po prostu dla zaspokojenia ego.
Wszedł więc hochsztapler do mej przestrzeni mózgowej czarując wdziękiem. Dźwięczy mi w czaszce i co chwile się dobija. Gdy oglądam w telewizji jakieś ważne wiadomości polityczne, krzyczę do telewizora, że wszyscy są hochsztaplerami. Przeglądając media społecznościowe i czytając rady mądrych głów, które wiedzą wszystko na każdy temat, myślę, że też mają w sobie dużo z hochsztaplera. Tak siedząc i zastanawiając się czy czasem nie zawładnęła mną chęć nazywania wszystkich hochsztaplerami tylko dlatego, że tak podoba mi się to słowo, na klatce słyszę dzwonienie. Zwiastuje kolędę armia księdza-hohsztaplera! W tym momencie zrozumiałem, że jestem omamiony. Nie mogę nazywać ludzi w sposób niesprawiedliwy tylko dlatego, że podoba mi się jakieś słowo. Nie jestem człowiekiem, który ma na tyle rozeznania, żeby określać ludzi średnio mi znanych określeniami, które mogą być niesprawiedliwe. Zwyczajnie dźwięk słowa „hochsztapler” tak mnie omamił, że zrobił ze mnie hochsztaplera, bo nie mam wiedzy ani kwalifikacji, aby nazywać tak ludzi których nie znam, a jednak bez problemu to robię. Uważajcie więc na niektóre piękne słowa, bo kiedy roztoczą już swój czar w naszych głowach, jest spora szansa, że będziemy ich nadużywać, a wtedy utracą swój charakter.