Szlagier – czyli hit, który nie schodzi z playlisty twojego ojca

Są takie słowa, które brzmią jak dźwięk starego radia w garażu u wujka. Jednym z nich jest właśnie szlagier. Słowo tak swojskie, że pachnie letnim grillem, a kiedy rzucasz je w eter z oddali jesteś w stanie usłyszeć ,,Gołymbiorzy” czy inne ,,Dałabym Ci Dała”. Ale skąd się to wzięło? I czy szlagier to zawsze hit czy jednak kit po słyszeniu którego jedyne co jesteś w stanie wykrztusić to ,,Tato weź to wyłącz”.

Zacznijmy od początku. Słowo szlagier pochodzi z języka niemieckiego – od „Schlager”, co dosłownie oznacza „uderzenie”, ale w znaczeniu muzycznym to po prostu przebój. W Polsce przyjęło się już dawno temu i zakorzeniło na dobre, szczególnie w czasach PRL-u, kiedy to telewizja grała, co miała – a miała głównie szlagiery. Te traumatyczne i te trochę mniej.

Co ciekawe, szlagier to nie każdy byle jaki hit. To przebój z duszą, z historią, z nieco sentymentalnym klimatem. Takie ,,Kawiarenki” Ireny Jarockiej ale w coverze Jesiki ażeby to ciotka ruszyła zesztywniałym bioderkiem na weselu. W odróżnieniu od „bangerów” i „hiciorów”, szlagier pachnie winylem, tanimi papierosami i oranżadą w proszku.

To utwór, który zna każdy, nawet jeśli się do tego nie przyznaje. Taki, który puszczany na weselu zmusza do tańca nawet największych sceptyków muzyki disco. Wstyd się przyznać, że zna się niektóre na pamięć? Być może. Ale jak przychodzi refren, to i tak śpiewa cała sala. Trzeźwa czy też nie.

Nie oszukujmy się – słuchacze szlagierów to osobna kategoria ludzi. Rozpoznasz ich bez problemu: mają w telefonie playlistę zatytułowaną „Złote przeboje”, a ich ulubiony wykonawca to ktoś, kto śpiewał na festiwalu w Opolu w 1983 roku. O ile posiadają jakiekolwiek playlisty a nie ograniczają się jedynie do starych kaset i płyt w samochodzie. Sam szlagier brzmi jakby miał wąsy i nosił marynarkę z lat 80.

Na koniec dnia szlagier to nie tylko muzyka – to sentyment, wspomnienia i trochę dobrej zabawy na działce. I choć świat pędzi do przodu, a hity zmieniają się co tydzień, szlagier trwa – dobry przebój nie zna daty ważności. Przynajmniej tak twierdzi tata.