Według definicji Słownika języka polskiego PWN, defetyzm (fr. défaitisme) oznacza „brak wiary w zwycięstwo lub powodzenie jakiejś sprawy, wyrażający się w ciągłym przewidywaniu porażki”. W jego bezpośrednim sąsiedztwie pojawiają się takie określenia jak: czarna melancholia, chandra lub prościej – pesymizm.
Defetyści zakładają najgorsze, żyjąc w nieustannym stresie, przytłoczeni codziennymi czynnościami. Często nie podejmują określonych działań, uznając walkę za z góry przegraną. W efekcie może dojść do tzw. samospełniającej się przepowiedni, która zwiększa realną podatność na porażkę. Im częściej zakładamy niepowodzenie, tym bardziej przybliżamy się do jego realizacji.
A jednak – czy można w tej postawie odnaleźć jakiś rodzaj komfortu? Patrząc przez pryzmat mojego własnego, wrodzonego defetyzmu, widzę pewnego rodzaju paradoks: brak większych oczekiwań może rzeczywiście chronić przed późniejszym rozczarowaniem. Nie licząc na sukces, porażka mniej boli. Defetyzm staje się wtedy tarczą, dającą złudzenie bezpieczeństwa. Tego typu nastawienie może być szczególnie kuszące w świecie pełnym presji i nierealistycznych oczekiwań.
Nie każdy odczuwa potrzebę zmiany tej postawy, ale nawet jeśli nie planujemy jej zwalczać – warto wiedzieć z czym się mierzymy. Świadomość, że dane nastawienie ma swoją nazwę i mechanizmy może być już pierwszym krokiem ku lepszemu zrozumieniu siebie. Rozwijamy przy tym samoświadomość, zyskując przy tym większe poczucie kontroli i wewnętrznego spokoju.
