
Jakie skojarzenia ze słowem „bulik” może mieć większość społeczeństwa? Czy to bohater jakiejś zapomnianej czechosłowackiej animacji? Nie. A może to nazwisko jakiegoś utytułowanego sportowca z byłej Jugosławii. Też nie, ale już o wiele bliżej. Bulikiem nazywamy każdy z 9 punktów wznowień na całej tafli hokejowego lodowiska. Po każdej przerwie w grze, niezależnie od jej powodu, jeden z sędziów liniowych ustawia się przy jednym z takich punktów. Po co to robi? Aby wznowić grę jak najbliżej miejsca przerwania akcji, a przy tym zachować rytm gry.

Do rozgrania rzeczonego bulika podchodzą zawsze środkowi napastnicy danej piątki. Hokej w tym aspekcie jest ewenementem w porównaniu do innych sportów. Nawet po stracie bramki drużyna „pokrzywdzona” nie ma gwarancji rozpoczęcia gry. Zawodnicy wtedy stają na przeciwko siebie, co nie umknęło uwadze autorom hokejowego słownika, ponieważ wznowienia po angielsku nazywają się „face-offami”. Prosto i praktycznie.

Aby wygrać bulik potrzeba szybkości i sprytu, aby być przed rywalem. Nie można jednak przesadzić, bo wystarczy minimalnie zbyt szybka reakcja, a sędzia już udziela reprymendy za falstart i powtarza całą procedurę. Za drugim upomnieniem natomiast środkowy musi wymienić się z innym kolegą z zespołu. Niektórzy nie wytrzymują ciśnienia i zdarza się, że lądują na lodzie, a czasem nawet razem z arbitrem (zdjęcie wyżej).
Wygrane wznowienie to jeden z najważniejszych aspektów meczu hokejowego. Jeżeli ma miejsce pod bramką, jest to moment największego skupienia dla golkipera, który musi spodziewać się uderzenia w każdym momencie. To trochę taka alegoria, może nieco na wyrost, do ciągłej gotowości do kolejnych wyzwań i wznawiania niedokończonych rzeczy…
Zdjęcia wykorzystane za zgodą redakcji Planet of Hockey