Wzmacniacz, sztuka sygnałów

Gitary to arcyciekawe instrumenty, od lat średniowieczne lutnie czy inne pochodne liry, wymagały bardzo prostego mechanizmu do działania: strun, odpowiedniej akustycznej konstrukcji i opcjonalnie talentu artysty.

Sprawa zaczęła wyglądać zgoła inaczej gdy przyjrzymy się wynalezieniu gitary elektrycznej. Elektryczność czy też po prostu prąd fundamentalnie zmienił wszystko, także to jak gramy na instrumentach i jakich instrumentów używamy. W wypadku gitary miał na nią niesamowity wpływ.

Po zamontowaniu w korpusie gitary tzw. pickupa (swoistego mikrofonu) możemy nagle nasłuchiwać (za pomocą pickupa) dźwięku strun i przepuszczać go przez odpowiednie nagłośnienie. O jakim nagłośnieniu mowa? Właśnie o samym w sobie wzmacniaczu gitarowym.

Wzmacniacze gitarowe są różne, każdy artysta zwykle dopasowuje je do swojego typu muzyki. W oryginalnych wzmacniaczach gitarowych żeby uzyskać przesterowany sygnał pionierzy rocka dziurawili sam głośnik ołówkiem. W rezultacie taki podziurawiony wzmacniacz dawał nam agresywny przesterowany dźwięk. Współcześnie żeby otrzymać przesterowany sygnał wystarczy przekręcić kilka ustawień w naszej maszynie, zakupić efekt gitarowy który podmieni nam sygnał i już możemy poczuć się jak gwiazda heavy metalu.

Tutaj w zasadzie wkraczamy w piękny świat wzmacniaczy i przetwarzania sygnału z instrumentu. Empiryczne doznania jakie oferują nam te dzieła techniki są nieskończone: od black metalowych rzępoleń, po wspaniałe koncerty nieco bardziej utalentowanych muzyków. To jak współcześnie odbieramy muzykę zależne jest przede wszystkim od techniki, nagłośnienia, sprzętu, mikrofonu – wszystko do przetworzenia sygnału. Sam nadawany sygnał też jest ważny, powiedzmy.

Tekst ten nie zadowoli fanów folkowych brzmień, folk nigdy sam nie wyszedł z inicjatywą żeby mi się przypodobać. Osobiste moje doświadczenie ze światem wzmacniaczy gitarowych zatrzymało się na graniu głośno i długo. Dlaczego głośno i długo akurat? Muzyka drone właśnie na tym polega.

Drony to w muzyce dźwięki utrzymywane bardzo długo. A w moim ulubionym wydaniu takiej muzyki jak np. w wykonaniu zespołów Earth czy Sunn 0))) możemy posłuchać naprawdę ciężkich brzmień, czasami na piosenkach trwających 20 minut. Głośny przesterowany wzmacniacz niosący echo po pokoju jest z czymś z pozoru prostym, lecz doświadczenie samemu takich audio-wygłupów (grania w kółko trzech akordów przez pół godziny) jest czymś niewiarygodnie relaksującym i naprawdę oddaję istotę, że sam sygnał może być sztuką.