Brokuł. Ale dzisiaj nie o brokule tylko o kalafiorze.
Mam wrażenie, że kalafiora albo się lubi, albo nienawidzi. Ja zaliczam się, niestety, do jego przeciwników, ale mam nadzieję, że trafię do osób, które są wielkimi fanami owego warzywa.
Kalafior jest dość powszechnie znanym warzywem, z którego możemy zrobić dużo rzeczy. Po zupę, kotlety, kończąc na podawaniu go jako dodatku do czegoś innego. Mimo że od kuchni znamy go dobrze, prawdopodobnie mały odsetek osób zna jego historię.
Słowo „kalafior”, podobnie jak śmieszne słowo „kalarepa”, ma włoskie pochodzenie. Kalafior (a w gwarach KARAFIOŁ) wywodzi się z włoskiego dialektalnego caulo-fiore co znaczy dosłownie „kapuściany kwiat”. Jednak ostateczne pochodzenia słowa wywodzi się z łaciny od słów caulis (kapusta) i flōs (kwiat). Samo warzywo do Polski sprowadziła Królowa Bona wraz z innymi włoskimi, wtedy nieznanymi w Polsce, warzywami takimi jak pomidorami, marchewką czy szparagami.
Oprócz tradycyjnego, białego kalafiora, który jest nam bardzo dobrze znany, możemy wyróżnić jeszcze trzy, mniej oczywiste, wariacje kolorystyczne. Kalafior występuję również w trzech innych kolorach: fioletowym, pomarańczowym i zielonym. Ten zielony jest chyba najbardziej ciekawą wersją, ponieważ jest przykładem matematycznego fraktala występującego w przyrodzie. Każda różyczka jest jego miniaturową wersją.
Nie oceniajmy kalafiora po główce. Na pozór niepozorne warzywo, a jednak potrafi zmienić się w puree, kotlety i nawet w pizze. Proszę daj kalafiorowi zabłysnąć w twojej kuchni 🙂