Przepis na pizzę
Pizza margherita (prócz – rzecz jasna – ciasta) zawiera trzy obowiązkowe składniki: czerwone pomidory, blady – niemal biały – ser mozzarella oraz zieloną bazylię. Trzy kolory potrawy to odwołanie do trzech barw włoskiej flagi narodowej, kiedy bowiem neapolitański kucharz Rafaele Esposito tworzył pierwszą tego rodzaju pizzę, inspiracją były odczucia patriotyczne. Odczucia wywołała wizyta niezwykle popularnej, zaangażowanej w przeliczne działania charytatywne królowej – władczyni, która przeszła do historii jako Margherita Maria Teresa Giovanna di Savoia. Właśnie od pierwszego imienia Małgorzaty Sabaudzkiej pochodzi nazwa dania. Tym sposobem już od ponad stu lat cieszymy się ujednoliconym przepisem, który – niezależnie od szerokości geograficznej i ambicji szefa kuchni powinien zawsze być taki sam: pomidory, mozzarella plus bazylia. Wschodząca gwiazda technologiczna o oznaczeniu 3D gwarantuje nam ujednolicenie jeszcze dokładniejsze – takie z drukarki.
Kiedy kilka lat temu drukarki 3D zaczęły przebijać się do naszej świadomości, bardzo często uważano je za jeszcze jeden gadżet. Ot – w sam raz dla domorosłych artystów projektujących niepowtarzalną biżuterię, szalonych performerów od plastikowych podkoszulków, dorabiaczy urwanego elementu smartfona. Rychło okazało się jednak, że odwieczne marzenie ludzkości o stoliczku samonakrywającym się jest na wyciągnięcie ręki. Już w roku 2013 amerykańska agencja kosmiczna zleciła prywatnej firmie wykonanie drukarki dedykowanej kosmonautom. Założenia były iście kosmiczne: toner (no bo jakże inaczej nazwać wkład drukujący do drukarki) miał zachowywać świeżość przez 30 lat, serwować kompletnie zbilansowane, nasycone witaminami posiłki – w dodatku smaczne jak u mamy. Chytrusy z NASA przyznały zresztą, iż w drukowaniu 3D widzą wielką przyszłość: skoro wysyłają ludzi tam, gdzie nic nie ma (kosmiczna pustka) to w razie potrzeby docelowo dodrukować można niemal wszystko: od brakującego detalu skafandra aż po willę z basenem na Marsie.
Niemcy podeszli do sprawy znacznie bardziej przyziemnie i już po roku od amerykańskiej deklaracji jedzenia trójwymiarowego mieli swoje ciasteczka z drukarki. Założenia – jakże odmienne od filozofii made in USA – dedykowano osobom w podeszłym wieku. Jedzenie powstawać miało z masy podobnej do pokarmu instant dla niemowlaków, by trudności w gryzieniu czy przełykaniu nie stanowiły żadnej przeszkody. Po wydrukowaniu ciastka wyglądają wręcz idealnie, mają niezły smak – póki co jednak złośliwcy, którzy tego specjału próbowali twierdzą, że rozpuszczają się nie tylko w ustach, ale i w dłoni. Amerykanie wcale nie zostali w tyle: zanim niemieckie wypieki (wydruki) zostały technologicznie poprawione w wersji 1.2, zaczęli drukować czekoladki. W dowolnym kształcie, o dowolnym smaku, według dowolnego zamówienia – w końcu to tylko kwestia programu i przycisku „print”. Smakołyk drukuje się – co prawda – około 90 minut, no ale nabywców ma.
By wspiąć się na wyżyny kulinarnej informatyki musimy jednakowoż zdać sobie sprawę z pewnej istotnej różnicy: czym innym jest proste połączenie składników, czym innym zaś – kompozycja smakowa na poziomie molekularnym. W pierwszym przypadku chciałoby się powiedzieć, iż to nic nowego – w końcu każdy (nawet historyczny) ekspres do kawy jest specyficzną drukarką. Metoda druga wymaga już większego zachodu: można wyprodukować smak owocu, zastanowić się nad absolutnie nowymi doznaniami kubków smakowych, rozpocząć prawdziwą nową erę przygotowywania posiłków. Jest jeszcze problem upowszechnienia technologii, tym jednak zawracać sobie głowy nie będziemy znając odwieczne prawo mówiące, że to tylko kwestia czasu. Z czasem zaś sprawę w swoje ręce wzięli Hiszpanie konstruując urządzenie o nazwie Foodini (czyli taki Houdini od żarcia). Drukarka – jej premiera zapowiadana była już kilka razy, ale wszystko wskazuje na to, że jednak się odbędzie – ma specjalizować się w hamburgerach oraz pizzy. Wszystkich, którzy czekają na obiecany w tytule przepis na margheritę informujemy, że brzmi on tak: – kup toner, wpisz „margherita”, wciśnij „drukuj”. Smacznego.