Proszę słonia
O tym, że pianino jest sprzętem niebezpiecznym wiedzą wszyscy – szczególnie dobrze z morderczym charakterem instrumentu zaznajomieni są uczniowie szkół muzycznych wszystkich stopni. Poeta opisywał mściwe wyrzucanie fortepianu na bruk, co jest dowodem na wielowiekowy uraz ludzkości do podgatunku klawiszowych. W dobie satelitów i internetu problem krwiożerczej natury pianina ujawnił się w pełnej ostrości – prosimy więc potraktować niniejszy tekst jako ostrzeżenie. One są wśród nas i ciągle nam zagrażają.
Szczęśliwy posiadacz zabytkowego pianina onegdaj zapragnął pozbyć się instrumentu a przy okazji zarobić: swoje wirtualne kroki skierował więc w stronę systemu aukcyjnego o nazwie zbliżonej do tego, co można zagrać przy pomocy zestawu klawiszy. Ogłoszenie ukazało się i wzbudziło zainteresowanie. Nie tylko z powodu atrakcyjnej ceny i nie tylko nabywców. Do (już nie wirtualnych) drzwi (już nie) szczęśliwego posiadacza zapukał prokurator i postawił tak zwane zarzuty. Klawisze pokryte były bowiem kością słoniową, a obrót taką kością jest całkowicie nielegalny, chyba że ktoś posiada zaświadczenie o pozyskaniu surowca przed 1947 rokiem i to wydane przez samo ministerstwo. Nie pomogą argumenty że przecież pan słonia osobiście żadnego nie zarąbał, podobnie jak tłumaczenia, że w Polsce słonie nie występują. Występuje jedynie jedyna puma, ale tę – dla odmiany – wszyscy dookoła chcą akurat zabić.
Sprawa więc wpłynęła i w najbliższym czasie będzie rozpatrywana, bo jest co rozpatrywać – delikwentowi grozi pięcioletni wyrok. Wnioski dla użytkowników sieci płyną ze słoniowego casusu dwa: po pierwsze – uważać, zwłaszcza na pianina, choć tak po prawdzie to przedmiotów niebezpiecznych jest wiele. Nie tylko w świecie instrumentów, choć wziąwszy pod uwagę ilość różnych zwierzęcych surowców użytych do ich produkcji to bez problemu można skazać na dożywocie dowolnie wybraną wielką orkiestrę symfoniczną lub osobnika pasjami walącymi w afrykański bęben. Lista trefnych towarów obejmuje bowiem także rzeźby, meble (szczególnie intarsjowane) czy nawet kości do gry w wersji kolekcjonerskiej wykonane ze słonia. Żeby było jasne – posiadać wolno, sprzedawać nie, chyba że się ma dowody na ubicie słonia kilkadziesiąt lat temu, a najlepiej przed wojną. I jeszcze jedna rzecz wymaga wyjaśnienia: słonie należy chronić wszelkimi metodami. Najlepiej takimi, przy których nie wychodzi się na idiotę.
Po drugie – jeśli się już nawet kawałek słonia posiada – w końcu kto wie co może leżeć na strychu w spadku po pradziadku – nie wolno tego wystawiać na aukcję, a na wszelki wypadek zachować całą sprawę w tajemnicy. Nietrudno się bowiem domyślić, że gdyby właściciel pianina sprzedał instrument bez pomocy globalnej sieci, nie tylko prokuratura nic by o sprawie nie wiedziała, ale nawet pies z kulawą nogą. Pianina z czasem mogą zacząć pełnić rolę niegdysiejszego karabinu z wojny, o którym wszyscy wiedzieli, ale nikt głośno nie mówił.
Nieostrożnych jednak nie brakuje, o czym świadczy lektura przeróżnych systemów aukcyjnych – samych nielegalnych pianin i fortepianów znaleźć można pięćdziesiąt. Wnioski dodatkowe – i już mnie ważne – płynące z tej historii są następujące: łatwiej znaleźć (i oskarżyć) dziesięciu facetów sprzedających pianino niż jednego prawdziwego złodzieja czy pedofila. Łatwo też przewidzieć, iż sprawa zostanie umorzona, a potem rzecznik prokuratury będzie opowiadał coś o duraleksie.
Nie zmienia to jednak w żaden sposób faktu, iż przypadek pianina z Allegro jednej osobie narobił nieziemskich kłopotów, kilku innym osobom – mnóstwo pracy w czasie dochodzenia, zaś milionom – rozrywki polegającej na pukaniu się w czoło. I niech jeszcze ktoś powie, że temat „słoń a sprawa polska” jest wymysłem publicystów.