Oj, przestałeś być zabawny
Absurdalny wymiar skeczów Latającego Cyrku Monty Pythona określał częstokroć brak puenty. Dialog trwał w najlepsze, widzowie spodziewali się nie wiadomo czego – wreszcie – otrzymywali w finale coś co było jedynie puentą zastępczą: na przykład zdanie „Oj, przestałeś być zabawny”. Może w sformułowaniu takim zawarta była szczypta samokrytyki, bo w końcu skoro scenka przestała być zabawna to może faktycznie najlepiej ją zakończyć. Zupełnie nieświadomie Cyrk Pythona przedostał się do świata internetu za sprawą lansowanego onegdaj spamu (mielonka ze wszystkim, wszystko z mielonką) oraz licznych (a obecnych w sieci) absurdów związanych z tak zwanym myśleniem mechanicznym. Jest jeszcze jeden element łączący grupę Johna Cleese’a z internetem – świadomość, iż za wszelką cenę trzeba być zabawnym.
Zabawnym trzeba być, gdy zakłada się społeczność; nigdy nie wiadomo bowiem która z nich przyjmie się i rozwinie skupiając odpowiednią liczbę uczestników. Któż mógł pomyśleć, że niemal dziesięć tysięcy obywateli zapisze się do grupy scementowanej wspólnym przeżyciem z dzieciństwa – „W przedszkolu nie ufałem dzieciom z zaklejonym okiem”. Sukces mogą jednakowoż odnieść nie tylko grupy pełne dystansu do innych (takich z zaklejonym okiem), lecz i otwarte ponad przyjęte normy: ponad trzydzieści tysięcy uczestników ma bowiem grupa „Lubię gdy ktoś bawi się moimi włosami”. Szyld społeczności może być czasem mylący, bo ci od nieufności wobec zaklejonych zamiast zająć się wyjaśnieniem psychologicznych zawiłości swoich postaw publikują zdjęcia z cyklu „zabawne znalezione w necie” zaś lubiący bawienie włosami – oprócz tematyki owłosieniowej wklejają dokładnie to samo co nieufni. Mylący przekaz wysyła także grupa „Człowiek człowiekowi wilkiem, a kiwi kiwi kiwi”, bo zamiast rozważań etycznych – oczywistych przy cytowanym haśle – publikuje linki do transmisji telewizyjnych (no i oczywiście śmieszne obrazki znalezione w sieci). Mimo to grupa skupia ponad dwadzieścia pięć tysięcy osób, co upoważnia do wyciągania wniosków w skali socjologicznej.
Czystą socjologią jest już grupa połączona wspólną ideą, by nie jeździć na wczasy tam, gdzie wybory wygrał Jarosław Kaczyński. Jest społeczność – prawie dwa tysiące osób – podzielających wspólny strach przed postacią Buki z kreskówki (na ich stronie króluje wspomniana Buka). Co ciekawe – tak samo liczna jest grupa, która boi się pójść do Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Mamy znacznie więcej przykładów społeczności traumatycznych – jedenaście tysięcy użytkowników skupia społeczność „Fejsbuk rujnuje moje życie”, tyleż samo – „Imprezo, oddaj moją godność” z licznymi zdjęciami ilustrującymi zjawisko odbierania ludziom godności przez imprezy. Pokrewną tematyką zajmuje się grupa ludzi zjednoczona pod sztandarem „Wątrobo wybacz” – skupia już niemal osiemnaście tysięcy poszkodowanych wątrób.
Ponad osiemdziesiąt tysięcy osób uważa, że (zgodnie z nazwą społeczności) mężczyzna zaczyna się od wzrostu metr osiemdziesiąt, co jest ewidentnym kpieniem sobie z niskich – i nie daj Boże jeszcze w dodatku łysych (bo z grupy „Lubię gdy ktoś bawi się moim włosami” wykluczeni są z definicji). Zbiorowe kpiny dotykają często stylu ubierania się, poglądów politycznych oraz czynności. Trzy i pół tysiąca osób połączyła wspólna nienawiść do zmywania naczyń, chrapania nie lubi prawie pięć tysięcy osób, dwa tysiące nie cierpią poniedziałku. Nielubienie prowadzi nas do nieuchronnej pętli czasowej, bo niespełna tysiąc osób deklaruje udział w społeczności „Zamiast iść spać, zapisuję się do bezsensownych grup na Facebooku”, no i jest jeszcze grupa, którą do nieprzytomności wkurzają głupie grupy. Wszystko wskazuje na to, że przymus bycia zabawnym jest znacznie silniejszy w sieci niż u członków Latającego Cyrku Pythona: oni wiedzieli, kiedy przestać. Bo każda – wyrażona w kreatywnej idei – myśl po dziesiątym przetworzeniu przestaje być kreatywna. Zabawa w grupy to także dowód potwierdzający stare prawo rządzące internetem a mówiące, iż wiele spraw globalnej sieci załatwia się metodą prób i błędów – z przewagą tych ostatnich.