Kontrola najwyższą formą
Reklamowy list, który znalazł się w nadesłanej poczcie wywoływał skojarzenia ze znanymi cytatami. Z powiedzeniem Stalina mówiącym, iż kontrola jest najwyższą formą zaufania oraz ze złotą myślą Wilde’a o tym, że człowiek może oprzeć się wszystkiemu oprócz pokusy. Pokusa zaś była bardzo silna, ponieważ nadawca listu podawał adres strony www oraz obiecywał, że po podaniu numeru telefonu komórkowego bez trudu będzie można zlokalizować miejsce pobytu konkretnej osoby. W dodatku bezpłatnie, bez aktywacji czegokolwiek lub chociażby potwierdzenia ze strony właściciela komórki. No i brzmiało nieźle „Sprawdź gdzie obecnie znajduje się Twój mąż, chłopak, znajomy”.
Niżej podpisany skwapliwie wszedł więc na podaną stronę, zaś z braku męża i chłopaka (oraz ze względu na szacunek wobec znajomych) wpisał do stosownego okienka swój własny numer telefonu. Dla pewności – no bo cóż to szkodzi – położył komórkę przed sobą. Strona zafurczała z zachwytu i powiedziała, że niżej podpisany znajduje się w Biłgoraju, choć było to kompletną nieprawdą. Cóż – pomyłki chodzą po ludziach i po stronach internetowych, numer został więc wpisany raz jeszcze – tym razem (ta sama komórka) została zlokalizowana w Muszynie. Jeszcze raz – Pułtusk, kolejna próba – Busko Zdrój. Za którymś razem było już całkiem blisko, bo w Rudzie Śląskiej, ale trafić nie udało się systemowi ani razu. Ponieważ pokusa nadal była silna (cytat – Oscar Wilde) kolejne eksperymenty przeprowadzono na innych numerach. Abonent o numerze 997 był w Krośnie Odrzańskim (co może być prawdą, bo policja jest wszędzie), zaś agent posiadający komórkę z dwucyfrowym numerem 07 został zlokalizowany w Falenicy. Wykryto nawet miejsce pobytu telefonu o całkowicie abstrakcyjnym numerze „1” – system twierdził, iż aparat znajduje się w Kamiennej Górze.
Nieco światła na całą sprawę rzuciła lektura regulaminu serwisu, gdzie w rozdziale II punkt 2 napisano jak wół „Wyniki namierzania nie muszą pokrywać się z rzeczywistością” oraz – w kolejnym punkcie – iż użytkownik nie będzie rościł żadnych roszczeń do właściciela strony. Można bez trudu udowodnić, iż wyniki namierzania nie tylko nie muszą, ale nawet nie mogą pokrywać się z rzeczywistością, ponieważ strona w żaden sposób nie jest połączona z siecią GSM: to tylko najzwyklejszy w świecie generator losowo wybieranych miejscowości – niezależnie od wpisanego numeru oraz niezależnie od dobrych chęci czy nawet logiki. Zdanie o braku roszczeń jest jednak jak najbardziej logicznie: kto zresztą chciałby mieć jakieś roszczenia wynikające z niespecjalnie mądrej zabawy, na którą straciło się zaledwie kilkanaście sekund.
Jeszcze więcej światła na sprawę rzucają jednak reklamy wyświetlane na stronie. Google AdSense reprezentowane jest tam nie tylko mocno, ale i perfidnie: baner zasłania dużą część nazwy miejscowości, na dodatek nie da się reklamy w żaden sposób zamknąć. Na stu wchodzących kilku zapewne – przy próbie odczytania lokalizacji – kliknie w reklamę, czym przysporzy właścicielowi strony kilku – kilkunastu eurocentów. W tym miejscu być może Google mogłoby mieć pewne wątpliwości, co do przestrzegania swojego regulaminu wyświetlania reklam, gigant z Mountain View nie będzie sobie wszak zawracał głowy takimi drobiazgami. Ponieważ przesłane w liście zaproszenie dotyczyło lokalizowania, postanowiliśmy taką czynnością się zająć (cytat – Józef Stalin). Ustaliliśmy więc ponad wszelką wątpliwość, że list z reklamą dziwacznej strony wysłany został z miejscowości Huerth w Nadrenii Północnej Westfalii, zaś gdyby kogoś interesowały szczegóły powinien zwrócić się do niejakiego Thomasa Strohe – numer telefonu 22336120 – oczywiście z kierunkowym 49. Na upartego można zająć się analizą tak zwanego adresu zwrotnego, który kieruje nas do polskiej firmy marketingowej, względnie identyfikatora Google. Okazało się więc, że jednak to i owo da się zlokalizować. Okazało się również, że pozornie tak odległe postacie jak Stalin i Wilde mogą jednak mieć ze sobą coś wspólnego – to mianowicie, że bez odpowiedniej kontroli czasem pokusa bywa zbyt silna.