Gender

przez marc

Gender (czytaj: „dżender”, w wersji dekadencko – intelektualnej – „dżęder”) to temat, który politycy wykorzystują w celu odwrócenia uwagi od tego, co nawyprawiali. Można by więc było sprawę tę pominąć milczeniem (choćby po to, żeby nie ułatwiać życia politykom) gdyby nie profesor Philip Zimbardo. Pan profesor będący żywą ikoną psychologii społecznej nie dość bowiem, że autorytet posiada wręcz niewiarygodny to w dodatku mechanizmy rządzące człowiekiem widzi wyraźniej od całej reszty profesorów. No i Zimbardo zobaczył gender oraz opisał go w sposób krótki i węzłowaty: mężczyźni nam niewieścieją. Są bierni, leniwi, radzą sobie w życiu gorzej niż kobiety. Do puenty amerykańskiego uczonego wypada więc dopisać początek czyli odpowiedzieć na pytanie – dlaczego tak się stało? Wszystko z winy komputera i internetu.

Gdzieś między wierszami profesorskich wywodów miga obraz samca homo sapiens siedzącego całymi dniami przed komputerem. Ale to komputer od dawna sączy w nas genderowego wirusa: w końcu domeną męskich rozrywek od lat jest gra Tomb Rider, w której każdy stuprocentowy mężczyzna może (a nawet musi) wcielić się w kobiecą i nader seksowną postać Lary Croft. Sugestywna (choć wirtualna) postać – zwłaszcza w ostatnich odsłonach gry sprawia jednak, że po półgodzinnym bieganiu między mumiami nawet zatwardziały męski szowinista zaczyna czuć, że uwiera go stanik. Rozgrywki, w których mamy do wyboru role męskie i żeńskie stają się zresztą normą. Jeśli trafi się gra – jak pierwsze dwie wersje produkcji Ghotic – gdzie albo pań nie ma, albo występują jako nieistotny dodatek – zabieg taki poddawany jest miażdżącej krytyce. Kobietami mężczyźni bywają więc od dawna – choć nie do końca świadomie. Zgoda: zabójczyniami, złodziejkami, nożowniczkami, specjalistkami od skrytobójstwa, zawsze jednak kobietami i to z reguły bardzo, bardzo kobiecymi. Wyboru płci można zresztą dokonać w wielu przeróżnych środowiskach internetowych, bo – jako rzecze klasyk – skoro w sieci nikt nie wie, że jesteś psem, to skąd ma wiedzieć jaką płeć reprezentujesz.


Gwóźdź do męskiej trumny wbija poczta elektroniczna. Siedzi sobie człowiek spokojnie i odbiera maile z przeróżnymi, sugerowanymi przez nadawcę problemami opisanymi w temacie wiadomości. Ktoś pyta, czy chcemy mieć cerę jak dwudziestolatka. Cóż, byłoby to co najmniej dziwne pokazać się ludziom posiadając na twarzy cerę młodej kobiety, no ale coś tam w umyśle zostaje. Inny autor listu pyta, czy przez przypadek nie mamy problemu z klimakterium. Z oczywistych powodów nie mamy, ale coś tam zostaje. Później przychodzi list zawierający zdjęcia prześlicznych różowych bluzeczek oraz fioletowych butów na piętnastocentymetrowym obcasie z delikatną sugestią, że wyglądalibyśmy w tym rewelacyjnie. Są pewne wątpliwości czy na pewno byłby to wygląd rewelacyjny, ale coś zostaje. Komunikowanie metodą znaną z lotto (na chybił – trafił) często bowiem prowadzi do nieporozumień związanych z danymi demograficznymi: wiekiem, płcią, miejscem zamieszkania. Nie bez znaczenia jest też niesłychanie dynamiczny przepływ treści, idei, wzorców kulturowych, które – niegdyś szczelnie zamknięte za kurtyną milczenia dziś skutecznie dobijają się do każdych drzwi.

Komputer jako narzędzie też zresztą preferuje kobiecość. Nie da się skutecznie, długofalowo i efektywnie pracować z systemami teleinformatycznymi bez sztandarowych damskich cech: dokładności, systematyczności i umiejętności poradzenia sobie z nużącymi, powtarzalnymi zajęciami. Zjawisko to zauważył już jakiś czas temu inny naukowiec – Manuell Castells. Kobiecie znacznie bliżej niż mężczyźnie do modelu człowieka trzeciej fali Tofflera – kogoś, kto omija konflikt i szuka nowych rozwiązań. Człowiek drugiej – przemysłowej fali (przy całym szacunku do słusznych racji przedstawicieli różnych zawodów) idzie protestować i palić opony. Reprezentant trzeciej, informacyjnej fali – odwraca się tyłem i zaczyna pracę w zupełnie innym miejscu. Profesor Zimbardo zawsze postrzegany był jako specjalista od odkrywania zła w człowieku. A ponieważ w mężczyźnie XXI wieku odkrył kobietę – można wytłumaczyć to tylko na jeden sposób. Bo to zła kobieta była.