Bajka o pastuszku
Uwaga: Czytelnicy znający bajkę o pastuszku proszeni są o pominięcie wstępu. Opowiastkę tę przypisuje się żyjącemu około VI wieku p.n.e. Ezopowi, choć występuje ona w przeróżnych formach i mutacjach, nawet jako wierszyk pana Stanisława Jachowicza. Tak z grubsza chodzi o lekko pokręconego i młodego opiekuna owiec, który co noc budzi okolicę ostrzegawczym wołaniem. Obywatele spieszący pastuszkowi na ratunek przed wywołanym wilkiem dowiadują się jednak, iż był to tylko żart, względnie fake news, zaś wilka żadnego w okolicy po prostu nie ma. Chłopak od owiec ot tak sprawdzał sobie czujność. Po wielokrotnym fałszywym alarmie ludności tak spowszedniały wołania młodego pasterza, że już na żadne okrzyki nie reagowała. Wtedy (rzecz jasna) przyszedł wilk i zeżarł wszystko, co się dało. Tyle bajka. A teraz realne życie.
W realnym życiu bajka zdarzyła się naprawdę, działo się to w kwietniu roku 2017, miejsce akcji: liczące sobie grubo ponad milion mieszkańców miasto Dallas w amerykańskim stanie Teksas. Tej straszliwej nocy syreny miejskiego systemu ostrzegania zawyły potężnie, tym potężniej że było ich dokładnie 156. Amerykanie syren mają całkiem sporo, bo co jak co, ale bezpieczeństwo traktują nad wyraz poważnie. Ponieważ nie tak dawno USA przeprowadziły atak rakietowy na cele w Syrii, mieszkańcy przestraszyli się nie na żarty arabskiego odwetu. Starsi pamiętali być może nawet pewną mocno nerwową sytuację z przeszłości swojego miasta, kiedy to właśnie w Dallas zastrzelono 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Syreny powyły sobie jednakowoż 30 sekund i umilkły. Potem odezwały się znowu. I tak 15 razy pod rząd, aż do godziny pierwszej w nocy.
Po godzinie pierwszej w nocy udało udało się uciszyć wycie, miasto odzyskało kontrolę nad syrenami. W oficjalnym komunikacie podano, że jakaś nieokreślona jednostka zwana roboczo hakerem uzyskała nielegalny dostęp do systemu alarmu akustycznego i zabawiała się kosztem współobywateli. Do tej pory na ogół podobne incydenty dotyczyły łączności o charakterze internetowym. Ktoś się włamywał, coś komuś zmieniał na stronie, włączał to i owo, wyprowadzał jakieś pieniądze i rozpływał się w wirtualnej rzeczywistości. Często później pastuszka łapano oraz karano. Tym razem okazało się, że globalna sieć jest niewinna. Łączność z syrenami utrzymuje się drogą radiową (konieczna jest więc znajomość częstotliwości), kod dostępu liczy sobie osiem znaków, zaś osoba będąca autorem dowcipu najprawdopodobniej pracowała przy obsłudze sprzętu i wykorzystała służbową wiedzę. Internet wystąpił tym razem w wyjątkowej dla siebie roli bohatera pozytywnego: miejskie służby za pomocą Twittera informowały co się dzieje i tłumaczyły prawdziwe powody pastuszkowego wołania. Również inne systemy społecznościowe okazały się być bardzo pomocne w tej (było nie było) kryzysowej sytuacji.
Bajka z Dallas ma swoje morały: pierwszy z nich mówi, że jeśli się operuje rozległymi strukturami, prędzej czy później coś się nie uda, względnie – jakieś dane wyciekną. Innymi słowy: kiedy do NSA przyjmuje się gwałtownie tysiące nowych pracowników, to kiedyś wreszcie ktoś podpisze umowę z panem Snowdenem. Duża liczba systemów bezpieczeństwa to duża liczba pracowników bezpieczeństwa, co oznacza nieco większą możliwość zmanipulowania tegoż systemu. Morał drugi opowiada o liczbie źródeł informacji i opowieść ta widoczna jest wyraźnie w opiniach specjalistów wypowiadających się na temat fake news. Wiarygodność informacji można ocenić po ilości źródeł informację przekazujących. Jeśli ktoś coś mówi, to przed wpadnięciem w panikę należy zweryfikować newsa w innych (najlepiej wiarygodnych) punktach, a dopiero potem wpadać. Morał numer trzy mówi, iż nie ma tego złego, bo dzięki wpadce z Dallas wszystkie systemy syren w USA zostaną dokładnie sprawdzone pod kątem wiarygodności. Wypada jeszcze odnieść się do morału z prawdziwej, antycznej bajki pana Ezopa. Może to opowieść piękna, może odnosząca się do filozoficznych kategorii prawdy, może nawet widać w niej pewien walor wychowawczy. Ale życie dopisuje na ogół zupełnie inną puentę, bo w realnym życiu, ludzie obudzeni po raz trzeci łapią pastuszka i poprzez czynność nakopania załatwiają całą sprawę. I to jest właśnie real life.